To wcale nie jest tak, że papież prowadzi młodych z jednego końca globu ziemskiego na drugi. To oni go prowadzą. I choć mu przybywa lat, każą mu być młodym, nie pozwalają mu zapomnieć o jego własnym doświadczeniu, o jego własnym odkryciu młodości i jej wielkiego znaczenia dla życia każdego człowieka. Myślę, że to wiele tłumaczy. Objechałem już trochę świata i wszędzie, gdzie jadę, spotykam się z młodzieżą. W różnych językach jakoś do nich mówię i oni do mnie też mówią i zachowują się podobnie. I jeżeli chodzi o porozumienie się z młodzieżą, to nawet bariery języka nie są takie ważne. Oczywiście, że trudno jest mówić do Anglików po polsku, ale jeżeli chodzi o to coś w środku, to cała młodzież jest do siebie podobna i otwiera się na to samo, oczekuje na to samo…
Zresztą tak się młodzi na całym świecie przyzwyczaili, że gdzie papież przyjedzie, tam pierwsi pchają się do niego. Ja się z tego bardzo cieszę. Gdybym dawniej nie nauczył się, – ale tego się nie da zapomnieć- gdybym nie nauczył się, co to znaczy być młodym, jakie to piękne i jakie to trudne, to prawdopodobnie bym nie potrafił i nie ciągnęliby mnie tak wszędzie za sutannę: „Chodź, zostań z nami”.
Więc jest wielki pożytek z tych spotkań z młodzieżą, gdziekolwiek się one odbywają, czy we Francji, czy w Anglii, czy w Niemczech, czy w Ameryce Środkowej. Tych spotkań nauczyłem się w Krakowie, nawet to mówię czasem tu i tam, ale tak bardzo głośno się nie chwalę, boby potem może chcieli mnie naśladować. Tych spotkań z młodzieżą nauczyłem się w duszpasterstwie akademickim, w oazach, przy różnych okazjach. Bardzo lubiłem to duszpasterstwo i bardzo lubiłem młodzież i lubię dalej.
Jan Paweł II. Autobiografia.
Wydawnictwo Literackie Sp. Z o o., 2005