To była w Rzymie zupełna nowość. Można powiedzieć rewolucja. Ani w domach, ani na placach miasta choinek w Boże Narodzenie się nie stawiało. A tu przyjeżdża Papież z Polski i stawia drzewko nie tylko w papieskim apartamencie, ale i na placu Świętego Piotra. Lawina ruszyła. Włosi ten zwyczaj pokochali. Tak jak pokochali samego Papieża – mówi arcybiskup Mokrzycki. – Od tamtej pory choinek we włoskich domach było więcej i więcej. Coraz więcej choinek było na ulicach i placach włoskich miast.
Całkiem sporo było ich też w papieskim apartamencie. W każdym pomieszczeniu musiała być choć jedna – śmieje się Arcybiskup. – Przepięknie pachniało świerkami. Ojciec Święty uwielbiał ten zapach. Często mówił: „Pachnie świerkiem”. I uśmiechał się przy tym. Nigdy nie ukrywał, że ten bożonarodzeniowy zwyczaj był dla niego bardzo ważny. I że bardzo czekał na chwilę, w której w jego domu stanie świąteczne drzewko. Mówił o tym polskiej młodzieży podczas europejskiego spotkania młodych w Rzymie, rok po tym, jak pierwsza choinka stanęła na placu Świętego Piotra. „Muszę wam powiedzieć – wyznał – że ja osobiście, chociaż już mam wiele lat, nigdy się nie mogę doczekać, kiedy przyjdzie Boże Narodzenie i kiedy mi to drzewko postawią w mieszkaniu. Także jest w tym wszystkim głęboka wymowa, która jednoczy nas bez względu na wiek, zarówno starzec, jak i małe dziecko reaguje tutaj podobnie, chociaż na innym poziomie świadomości”. Choinki dla Papieża każdego roku przywozili też górale. Czasami tydzień przed świętami, czasami jeszcze wcześniej. Jak mówi ksiądz Arcybiskup, razem z choinką na plac Świętego Piotra przyjeżdżało z danego kraju kilkadziesiąt innych drzewek. Od zupełnie małych po takie dwumetrowe, a nawet wyższe – opowiada. – Część do papieskiego mieszkania, część do bazyliki Świętego Piotra, reszta dla kardynałów mieszkających w Watykanie. Razem około pięćdziesięciu ich było.
Za zgodą ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego – „Miejsce dla każdego”
Wydawnictwo Znak, Kraków 2013 r.