Pewnego razu, wcześnie rano, podlewałem drzewka. Cały szlauch rozłożony był na ziemi, woda szumiała, ja sobie coś podśpiewywałem i kompletnie nic nie słyszałem. Nagle kątem oka zobaczyłem coś białego. Na początku myślałem, że to siostra w roboczym habicie. Ale po chwili widzę, że ta postać jest większa, masywniejsza, stoi i nie ma odwagi się ruszyć. Odwróciłem głowę, a tu uśmiechnięty Jan Paweł II przygląda mi się i wzrokiem prawie przeprasza, że wpadł akurat w tym momencie. Byłem mocno zakłopotany, bo układ kwadratowego tarasu był idealny, by przemierzać go spacerem dookoła, a przez ten szlauch nie było jak przejść. Papież tylko dyskretnie skinął głową, dając mi do zrozumienia, że nie ma problemu, dłonią wskazał w drugim kierunku i zawrócił. I zamiast okrążać cały taras, zaczął spacerować tylko do tego miejsca, w którym akurat podlewałem rośliny, i z powrotem. To było niezwykle miłe, rzuciłem się zwijać sprzęt, ale on powiedział, żeby zostawić wszystko, jak było, że on zaraz sobie pójdzie i nie będzie przeszkadzał.
Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”
Wydawnictwo Znak . Kraków 2020
Str: 144 – 145