Zdarzyło się za czasów arcybiskupa Mokrzyckiego, że witali nowy rok w szerszym gronie. Dużo szerszym, bo z tysiącami ludzi na placu Świętego Piotra. To był sylwester 1999, czyli początek trzeciego tysiąclecia – opowiada. Mówili potem, że na placu było ponad sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi, głównie młodzieży. Pamiętam, że Ojciec Święty punktualnie o północy wyszedł do okna i powiedział: „Na tarczy zegara historii wybiła ważna godzina”. Potem mówił dalej: „rozpoczyna się w tym momencie rok 2000. Rok, który wprowadza nas w nowe tysiąclecie. Dla wierzących jest to Rok Wielkiego Jubileuszu”. Sztuczne ognie rozświetlały niebo nad Watykanem i zagłuszały słowa Papieża. Ale on życzył: „Dobrego roku wszystkim wam, mężczyźni i kobiety ze wszystkich stron świata”. Potem mówił, jak bardzo chciałby – przekraczając próg nowego roku – zapukać do drzwi naszych domów i złożyć każdemu z nas życzenia. Życzył nam światłości, która ma swój początek w Betlejem. Żeby rozświetlała naszą codzienność. Życzył nam pokoju, spokoju i szczęścia. A na koniec powiedział: „Niech towarzyszy wam pewność, że Bóg nas miłuje”.
Tak, żeby nikt z nas w tę noc nie czuł się samotny. Żeby nikt z nas nie zapomniał, że Bóg kocha każdego. Bez względu na wszystko. Potem pobłogosławił wszystkich. I tak jeszcze przez dłuższą chwilę stał i patrzył na to rozświetlone niebo. Podobały mu się te sztuczne ognie. I na pewno cieszyło go, że takie tłumy przyszły na plac Świętego Piotra, żeby zacząć ten nowy rok z Ojcem Świętym, z Chrystusem – wspomina Arcybiskup. I wróciliśmy do domu. A potem było już jak co roku, czyli Msza święta wśród domowników. I potem Ojciec Święty szedł do siebie, a my zaczynaliśmy świętować. Pytam, co to znaczy. A on uśmiecha się i mówi, że wielkiego sylwestrowego szaleństwa nie było, ale był szampan i życzenia.
Za zgodą ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego – „Miejsce dla każdego”
Wydawnictwo Znak, Kraków 2013 r.