– To był tak zdolny i charyzmatyczny człowiek, że żal mi było, ilekroć widziałem go w okresie, kiedy był już schorowany, coraz słabszy, coraz bardziej leciwy.
Na pewno dla samego papieża i dla jego stanu zdrowia zasadniczym momentem przełomowym był zamach na jego życie. Byłem wtedy na placu Świętego Piotra. Stałem bardzo blisko miejsca, w którym Ali Agca strzelił. Może dziesięć metrów od niego… Wtedy jeszcze nie pracowałem w pałacowej windzie, byłem zatrudniony w Biurze Ceremonii Papieskich i w tamto popołudnie przebywałem przy Spiżowej Bramie. Moim zadaniem było logistyczne przygotowania Audiencji: ustawienia barierek i tak dalej. Kiedy papież wjeżdżał papamobile na plac, my z kolegami domykaliśmy barierki, żeby nikt z zewnątrz nie dostał się już na trasę przejazdu. Jeszcze dziś mam to przed oczami. Jan Paweł II objeżdża plac, podczas pierwszego okrążenia był tyłem do zamachowca i przodem do wiernych, stojących od wewnętrznej strony placu. Chwilę potem, przy kolejnym objeździe, był już przodem do Ali Agcy. Wziął na ręce małą dziewczynkę, którą ucałował tuż przed zamachem, widziałem to świetnie… i wtedy usłyszałem strzały.
Zamachowiec zaczął uciekać w stronę kolumnady, w kierunku wyjścia z placu. Dwie siostry zakonne, spóźnione na audiencję, wchodziły na plac i szły w stronę trasy objazdu papieża. Niczego wcześniej nie widziały, nie wiedziały co się stało, bo wokół było pełno ludzi. Usłyszały tylko, jak ludzie wrzeszczą, żeby łapać zamachowca, który dosłownie na nie wpadł, we dwie zaczęły się z nim szamotać. Przytrzymały go i go złapano. Tymczasem tuż obok mnie upadła na ziemię kobieta zraniona jednym z wystrzelonych z pistoletu pocisków. Przechyliła się przez barierkę i upadła po drugiej jej stronie. W całym chaosie prawie nikt na nią nie patrzył. Krwawiła mocno. Ja to zauważyłem i od razu wezwaliśmy pomoc. Papieża natychmiast przewieziono zaś przez bramę Arco della Campane w kierunku FAS-u – watykańskiej przychodni.
Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”
Wydawnictwo Znak . Kraków 2020
Str: 52 – 53
