Zawsze kiedy przygotowywaliśmy się do jakiejś eskapady – a wyjeżdżaliśmy często, co najmniej raz na dwa tygodnie – siadaliśmy przy stoliku i wszystko planowaliśmy. Dosiadał się też komendant Cibin, pragnął być o wszystkim skrupulatnie poinformowany. Za każdym razem mieliśmy w zanadrzu inną opcję w okolicy, w odległości dwudziestu minut, najwyżej pół godziny drogi. Gdy już opuściliśmy Watykan w wielkim sekrecie, nie chcieliśmy przecież od razu wracać, dlatego zawsze mieliśmy plan B
Z biegiem czasu całą górską okolicę regionu Lacjum w kierunku Abruzji znaliśmy jak własną kieszeń. Nie jeździliśmy oczywiście w miejsca popularne i często odwiedzane, wybieraliśmy nierzadko dróżki i przejścia, które znali wyłącznie pasterze, górale, osoby miejscowe. Częstym celem naszych wypraw była maleńka miejscowość San Pietro Della Lenca położona wysoko w górach na terenie parku narodowego Gran Sasso. Kościółek stojący w tym niezwykle urokliwym zakątku stał się w 2011 roku pierwszym poświęconym Janowi Pawłowi II sanktuarium. Wędrowaliśmy na piechotę po górach, idąc po prostu przed siebie. Gdy nadchodziła pora obiadu, a wszyscy już zgłodnieli, albo przysiadaliśmy dosłownie przy drodze, żeby zjeść kanapki i ugasić pragnienie, albo rozbijaliśmy na szybko namiot, rozpalaliśmy ognisko i smażyliśmy kiełbaski.
Jan Paweł Ii pozostawał w tych sytuacjach uderzająco skromnym i nieskomplikowanym człowiekiem. Nie lubił żadnych udogodnień, nawet nie pozwalał sobie w czymkolwiek pomagać, dopóki był w niezłej formie.
Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”
Wydawnictwo Znak. Kraków 2020
Str: 170 – 171
