Kim jest dla mnie św. Jan Paweł II?

Jedynym ze współczesnych autorytetów, który im bardziej się oddala, tym bardziej jaśnieje, a nie blednie, nie czernieje, nie kurczy się w świetle nowych informacji i sensacji, pozostaje Janem Pawłem Wielkim naprzeciw niegodnych prób dyfamacji. Czy to najważniejsze? Oczywiście, że nie. Ale bardzo ważne. Przez lata mojej młodości i wieku bardziej dojrzałego był oparciem, wskazówką, ideałem. Chciałabym bardzo, aby moje dzieci doświadczyły w życiu tak totalnego zaufania komuś i nie zawiodły się na tym. To dlatego zabrałam mojego syna Antosia do Rzymu na uroczystą Mszę Św. z okazji 25-lecia Pontyfikatu. W październiku 2003r. Antoś miał 15 miesięcy, wystartowaliśmy z Balic samolotem pełnym VIPów, wszyscy radośni i zjednoczeni. Oj, kogo tam nie było na pokładzie, jeden obok drugiego, nie jeden przeciw drugiemu! Zostało nam zdjęcie z tej uroczystosci: Antoś w wózeczku na Placu św. Piotra, wokół tłum wiernych, a w tle Bazylika.

Najważniejsze jest chyba to, że Jan Paweł II był Miłością, Wiarą, Nadzieją i Mądrością, wszystkie te cnoty zespoliły się w jego czynach i słowach w jedno, a jeszcze trzeba by wymienić Pokorę i Posłuszeństwo i Oddanie Bogu, Jezusowi, Duchowi Świetemu i Maryi. Pięknie pokazał drogę do świętości. Kiedy odszedł do Domu Ojca, wszyscy odczuwaliśmy to, co wyrażali wierni, a także niewierzący zebrani w Rzymie: Santo subito!

Będąc uwikłani w sprawy życia codziennego niejednokrotnie popełniamy błędy. Jakże wielką radością jest odnajdywanie drogi prawdy z poczuciem, że ktoś nad nami czuwa, czeka cierpliwie i prowadzi.

Człowiek, który został Świętym. A przecież można by powiedzieć, że był tylko sobą. Jakie to proste! Pamiętajmy o tym. Mamy w domu wiele pamiątkowych zdjęć ze spotkań ze świętym Janem Pawłem II w trakcie Jego pielgrzymek do Polski i naszych pielgrzymek do Rzymu. A mnie przydarzyła się taka oto historia, którą poniżej dokumentuję.

Latem 1989 r. pojechałam do Rzymu wraz z pielgrzymką Parafii w Łagiewnikach. Wszystko zorganizowała moja śp. Mama, która była osobą zdeterminowaną, i jak postanowiła, że po maturze powinnam pojechać do Watykanu podziękować za zdane egzaminy maturalne i wstępne na studia prawnicze, to tak musiało się stać. Z pewnością wiele ją to kosztowało zachodu, wyjazdy do Włoch w pamiętnym roku 1989 nie były codziennością. Ktoś podpowiedział, że będziemy na prywatnej audiencji u Ojca Świętego i zaczęło się! Na taką okazję jedzie się z godnym upominkiem, ale co by to mogło być?! Mama stanęła na wysokości zadania i zaopatrzyła mnie w maleńką kapliczkę przydrożną wykonaną z drewna, kory i mchu, całość zamknięta w szklanej obudowie. Małe cudeńko, wykonane ręcznie, nabyte zapewne w myślenickiej Cepelii przy Rynku, którą tutejsi mieszkańcy dobrze pamietają.

Jedziemy z Rzymu na audiencję do Castel Gandolfo. Ustawiamy się w sali spotkań, wyznaczono mi miejsce w pierwszym rzędzie. Przychodzi Ojciec Święty i wszyscy lgniemy do Niego. Pamiętam, jak ze mną rozmawia (choć nie pamiętam, o czym), jak mnie błogosławi, zapewne wręczam mu tę kapliczkę mówiąc, że z Myślenic. Później na zdjęciach z tego spotkania widzę za Ojcem Świetym postać towarzyszącej mu osoby, być może to ochrona osobista. Spotykam go wiele lat potem w roku 2016 na polach pod Krakowem w czasie Światowych Dni Młodzieży. Zbieram się na odwagę, aby zagadnąć, a on – już staruszek – odpowiada mi dlaczego tu przyjechał. Wielkie wzruszenie!

W październiku 2018 r. jedziemy rodzinnie do Rzymu: mój tato Jan, brat Radosław z żoną Kasią i córkami Zuzią i Zosią, moi synowie Antoś i Jaś. Chcemy uczcić 40tą rocznicę wyboru metropolity krakowskiego kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową. Mamy wielkie szczęście i zaszczyt uczestniczyć w dniu 16 października w porannej Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II w kaplicy św. Sebastiana. Jesteśmy napełnieni radością i dumni z tego, że nabożeństwo to odbywa się z udziałem Pana Prezydenta Andrzeja Dudy i jego Małżonki. Są krakowiacy, są i górale, wszyscy modlimy się do naszego dawnego i za naszego obecnego Pasterza.

W tych dniach dzięki uprzejmości ojca Krzysztofa z Fundacji Jana Pawła II jedziemy też do Castel Gandolfo, a wracając zatrzymujemy się w Domu Polskim przy Via Cassia 1200. Podejmuje nas siostra Remigia ze Zgromadzenia Sióstr Sercanek- jak się okazuje pochodząca z Osieczan – oprowadza nas po muzeum, pokazuje eksponaty darowane przez ludzi, których tylko wiara i nadzieja trzymały przy życiu i opowiada historie, które wywołują zadumę, nieraz łza się w oku zakręci. Dobrze, że Antoś tu jest. Jest też Jasiu, któremu mam okazję przybliżyć postać naszego Papieża, aby zawsze o Nim pamiętał. Są moje kochane bratanice Zuzia i Zosia, zwykle bardzo energiczne, a tu zasłuchane i cichutkie.

Siostra Remigia zaprasza na wieczorny poczęstunek, pijemy kawę, siostra znika na czas jakiś. Po dłuższej chwili przychodzi i pyta, że skoro jesteśmy z Myślenic, to może znamy Małgorzatę Chorabik, która przed blisko 30 laty podarowałą Ojcu Świętemu taką oto małą kapliczkę. Kilka miesięcy wcześniej w Domu Polskim gościła pielgrzymka z Myślenic, ale nikt nie znał tej osoby, jedni mówili, że chyba prawniczka, inni, że może artystka. Patrzę na tę kapliczkę, wszystkim nam głos odebrało, nie wiem, czy to się dzieje naprawdę. A potem długo rozmawiamy i robimy pamiątkowe zdjęcia, których znaczenia wciąż trudno pojąć.

Jest maj 2020 roku, obowiązuje nas dystans społęczny, nie można się gromadzić, ani podróżować z powodu koronawirusa. Nadchodzi 13 maja, a po nim 18 maja i setna rocznica urodzin św. Jana Pawła II. Jesteśmy w domu, jest więcej czasu na refleksję i opowieści. Biorę Jasia na kolana, oglądamy relację z 16 października 1978 r., a potem z 13 maja 1981 r. i migawki z kolejnych pielgrzymek do Polski. Odpowiadam na niezliczoną ilość prostych pytań dziecka i już wiem, że on też będzie kochał św. Jana Pawła Wielkiego!

Małgorzata Podrecka
Myślenice, 6 czerwca 2020 r.