Zostałem oddzielony od jeńców. Nie mogłem z nimi się modlić, nie mogłem z nimi rozmawiać. I był to czas próby, czas refleksji, kiedy zostałem sam ze swoimi myślami. Wtedy Pan Bóg do mnie przemówił, ale w jaki sposób…? Jeden z rebeliantów przyszedł do mnie z papierosem w ustach i mówi: „Nzapa a ga na mo ge”, to znaczy „Pan Bóg cię tu przyprowadził”. Mówię spokojnie – „Nie Pan Bóg przystawił mi karabin do piersi, nie kazał mi iść całą noc i nie trzyma mnie tutaj. To wy mnie uprowadziliście. Jestem waszym zakładnikiem”. Rebeliant odpowiedział – „Ale gdyby Pan Bóg się na to nie zgodził, nie mógłbyś tutaj być”. To zdanie mnie rozwaliło… Następnego dnia w modlitwie wieczornej powiedziałem: – „Boże bądź wola Twoja. Daj mi siłę ją wypełnić”.
W czwartek rano obudziłem się jako nowy człowiek. Pan Bóg chce, abym tutaj był! Ja muszę pomóc więźniom! Ja chcę teraz jeździć po wioskach, chcę prowadzić katechezę…, ale ja tutaj mam misję! Tu jest moja misja! Mam pomóc więźniom! Mam dać świadectwo rebeliantom! I tak było. Miałem nową siłę, nową moc. Przebaczyłem rebeliantom. Zacząłem z nimi rozmawiać. Oni pozwolili mi na modlitwę. Pozwolili mi na Mszę, na przesyłkę od moich współbraci misjonarzy. I tak trwało sześć tygodni. Byliśmy zmęczeni, schorowani, ale mogłem wspierać pozostałych więźniów. Wszyscy myśleliśmy, że razem wyjdziemy na wolność, bo trwały negocjacje. Przyszedł jednak moment próby. Dowiedzieliśmy się, że wyjdę ja i piętnastu zakładników. Dziesięciu ma zostać. To był bardzo trudny moment. Nie wiedziałem co mam robić. Chciałem rozwiązać te negocjacje, ale rebelianci powiedzieli mi, że spotkam ich generała, że z nim polecę do Kongo samolotem rządowym i to była dla mnie nadzieja na negocjacje z nim. Najgorszy jednak był wieczór, kiedy ci którzy mieli zostać dowiedzieli się o tym. Puściły im hamulce. Zaczęli przeklinać rebeliantów. Kobieta mówi – „zabij mnie, zastrzel mnie, ja tu nie zostanę ani dnia dłużej”. Jeden rebeliant, który często był pod wpływem narkotyków mówi „zaraz cię zabiję, a reszta się uspokoi”. Bałem się, że dojdzie do tragedii, modliłem się na różańcu. Niewiele mogłem zrobić. I wtedy jeden z rebeliantów mówi: „idź i pomódl się z nimi”.