Homilia – świadectwo ks. Mateusza Dziedzic, misjonarz z Republiki Środkowoafrykańskiej. Część III

Tej modlitwy nie zapomnę nigdy. Na kolanach, roztrzęsiony, rozpocząłem „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario”. Oni płakali, wyli z bólu, nie mogli mówić, ale chcieli żebym ja się modlił. I dopiero kiedy rozpocząłem „Koronkę do Bożego miłosierdzia” – koronka ich uspokoiła, przestali płakać. I wtedy im powiedziałem – „Jesteście moimi przyjaciółmi. Zrobię dla was wszystko. Spotkam się z generałem. Będę walczył o waszą wolność. Nie przeklinajcie. Módlcie się. Czytajcie Słowo Boże”. Mówią – „tak! Damy radę”! Uwierzyli na te słowa. I rzeczywiście tak było. Zostałem skierowany do Kamerunu. Rządowym samolotem podróżowałem do Konga Brazaville. Prezydent Konga był negocjatorem w naszej sprawie. I tam w samolocie spotkałem szefa rebelii, który wyszedł z więzienia. Mówię – „Ty jesteś szef. Ty jesteś więcej niż szef jesteś jak ojciec dla rebeliantów. Oni cię bardzo szanują. Wystarczy jeden twój telefon, aby uwolnić więźniów. Więźniowie są spłakani, schorowani, bardzo cierpią. Proszę cię uwolnij ich!”. Szef rebelii mówi – „Jutro do nich zadzwonimy i ty im powiesz, że są wolni”. Wziął mnie za rękę i mówi – „przebacz mi, przebacz moim ludziom za cierpienia, które ci wyrządzili” …. Bardzo trudny moment. Mówię – „ja wam przebaczyłem, najważniejsi są tamci ludzie”. Następnego dnia szef rebelii w mojej obecności dzwonił i wydawał rozkazy, aby wypuścili pozostałych więźniów. Cztery dni po moim uwolnieniu wszyscy wyszli na wolność. Zakończyło się jak w amerykańskim filmie… Wszystko zakończyło się szczęśliwie.

Moi drodzy, dlaczego to mówię…? Bo często mówimy o modlitwie za misjonarzy, o modlitwie za kapłanów. Ja chcę wam powiedzieć dzisiaj, że ta modlitwa działa! Ta modlitwa ma sens! Ja jestem ŻYWYM! , właśnie z akcentem na żywym, przykładem tego, że ta modlitwa działa, bo tyle byłem w niewoli. Wiele ludzi się za mnie modliło. W Polsce ta niewola była nagłośniona. I działy się cuda! Pierwszym cudem było to, że ja sam zaakceptowałem niewolę. Innym cudem było to, że rebelianci, którzy nie chcieli zgodzić się na przesyłki, zgodzili się na wodę do picia, lekarstwa. Byłem chory, miałem malarię. Gdybym nie miał tych lekarstw, dzisiaj by mnie tutaj nie było. Innym cudem było to, że ta niewola była skomplikowana, bo nikt nie chciał wypuścić generała, ani prezydent Kamerunu, ani prezydent Środkowoafrykański, bo to był szef rebelii, która zagrażała wszystkim. Dopiero prezydent Konga, który się pojawił, który wziął pod swoją protekcje generała, to był też cud, że na to rebelianci się zgodzili. Bo wcześniej chcieli, aby ich generał wrócił do lasu do ich bazy w Republice środkowoafrykańskiej.

Jeszcze innym cudem było to, że rebelianci pozwolili na przesyłkę z rzeczami dodatkowymi.  Dostałem rzeczy do Mszy świętej. Mogłem się modlić.  Codziennie na kolanach w namiocie z plandeki odprawiałem Mszę świętą. Głosiłem Słowo Boże. To była moja siła i ogromna siła dla pozostałych więźniów.