Byliśmy tam razem, aby się modlić

Asyż był prawdopodobnie najodważniejszą, najbardziej wymowną i twórczą inicjatywą podjętą przez Jana Pawła II. O ile dziś może wydać się to paradoksalne, była ona najbardziej niechętnie postrzeganym i najbardziej kontrowersyjnym przedsięwzięciem. Niektóre głosy krytyki zrodziły się niewątpliwie w kręgu Kurii rzymskiej, skoro Papież w rozmowie w 1987 roku z Andreą Riccardi, założycielem i szefem Wspólnoty Świętego Idziego, powiedział żartobliwie: „Idziemy naprzód, kontynuujemy, choćby o mały włos mnie nie ekskomunikowano…”.

Prawda, że wzbudziło to pewną polemikę, ale biorąc pod uwagę nowatorstwo pomysłu, była ona dość ograniczona. Najmocniejszy głos oskarżenia wysunęła grupa lefebrystów. Krytyczne opinie docierały również z Kościoła, z samej kurii, choć autorami ich były głównie osoby starsze, obawiające się, że Asyż może dać początek synkretyzmowi, że może postawić na równym poziomie wszystkie religie, doprowadzić do duchowego melting pot – „stapiania się”. Ale tak się nie stało. Absolutnie nie. Ojciec Święty wielokrotnie wyjaśniał, wcześniej i później: „byliśmy tam razem, aby się modlić, ale nie po to, aby modlić się razem”.

Za zgodą ks. kardynała Stanisława Dziwisza – „Świadectwo”.

Wydawnictwo TBA komunikacja marketingowa. Warszawa 2007 r