Bazyli Wielki, biskup

Święty Bazyli, w dziejach Kościoła zwany “Wielkim”, żył około roku Pańskiego 376, urodził się ze znakomitej rodziny w mieście Cezarei w Kapadocji. Dziadowie jego, rodzice i rodzeństwo doznają wielkiej czci w Kościele św. Z urodzenia bogatymi obdarzony przymiotami i zdolnościami, otrzymał nadto staranne wychowanie, a w końcu wyższe wykształcenie w Cezarei, Konstantynopolu i Atenach, gdzie uczęszczając do akademii, zawiązał ścisłą przyjaźń z Grzegorzem, późniejszym biskupem nazjanzeńskim (zobacz dnia 9 maja). Nauczyciele i uczniowie tego miasta dokładali wielkich starań, aby Bazyli pozostał u nich jako ozdoba zakładu naukowego; on jednak sądząc, że usługi swe winien poświęcić ojczyźnie, powrócił do Cezarei i założył szkołę wymowy, występując przy tym niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. Pochwały oddawane jego zdolnościom budziły w nim pewien rodzaj pychy; jednakże delikatność uczuć, miłość siostry Makryny i wierność przyjaciela Grzegorza uwolniły go od tej wady. Jednym zamachem pokonał złego ducha, po czym przyjął chrzest święty, rozdzielił majątek między ubogich i wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby nauczyć się od nich prawdziwej ewangelicznej mądrości. Życie tych świątobliwych mężów, ich czuwania i modlitwy, posty i wstrzemięźliwość, braterska miłość i serdeczna wesołość napełniały jego oczy łzami rozczulenia i żalu, iż wiosnę swego życia strawił tylko na dążeniu do osiągnięcia czczych wiadomości.

Przemieniwszy się w nowego człowieka, podążył na puszczę pod klasztorem w Nowej Cezarei, w którym matka jego i siostra z kilku dziewicami zdała od świata służyły Bogu jako zakonnice. Niezadługo zebrało się około niego kilku pustelników, między nimi i przyjaciel Grzegorz, aby trawić czas na pokucie i rozmyślaniach. Bractwu temu przepisał Bazyli regułę życia, jaka dotychczas jeszcze zachowywana jest w klasztorach bazylianów Kościoła greckiego oraz w niektórych klasztorach we Włoszech, w Polsce i na Węgrzech.

Cztery lata przepędził Bazyli w zaciszu, następnie powołany został przez biskupa Dianiusza w strony rodzinne, gdzie otrzymał urząd lektora. W dwa lata później (w roku 364) biskup Euzebiusz, następca biskupa Dianiusza, wyświęcił go na kapłana. Wyrwany tym sposobem z ukrycia, w którym tak chętnie przebywał, począł rozwijać szeroką działalność. Porywającą wymową zwalczał arianów, wzmacniał wiernych wyznawców siłą własnego przykładu i pociągał ku sobie serca wszystkich łagodnością i hojnością jałmużny. Gdy bowiem w roku 367 i 368 zapanował srogi głód, Bazyli porozdzielał chętnym sercem pomiędzy głodnych bliźnich cały majątek odziedziczony po matce i wszystkie własne dochody.

Po śmierci Euzebiusza powołano Bazylego na urząd arcybiskupa Cezarei. W pałacu arcybiskupim żył jak najuboższy zakonnik, a znaczne dochody obracał na kształcenie kapłanów, budowę szkół i olbrzymiego, w całym ówczesnym świecie sławnego szpitala dla ubogich, chorych i sierot, bez względu na religię; w szpitalu tym znajdowały się również szkoły i warsztaty. W dni powszednie miewał kazania rano i wieczorem, zawsze wobec licznych słuchaczów; ludowi udzielał sakramentu Komunii co środę, piątek, sobotę, niedzielę i w dni uroczyste św. Męczenników. Utrzymywał bliskie stosunki z papieżem Damazym, z wielkim Doktorem Kościoła Atanazym i z wszystkimi wybitniejszymi książętami Kościoła, walcząc wspólnie z nimi przeciwko kacerstwu. Świetną swą wymową i nauką nawrócił wielu błądzących do prawdziwej wiary.

Wszystkie te uczynki ściągnęły na Bazylego nienawiść cesarza Walensa, heretyka arianina, który postanowił albo pozyskać go dla siebie, albo też zgubić. Ułożył więc plan, który chciał wykonać w podróży do Syrii. Najpierw posłał w tym celu do Bazylego prefekta Modesta. Modestus nakłaniał Bazylego do łagodności względem arianów, a gdy ten opierał się namowom, zagroził mu gniewem cesarza. Bazyli odpowiedział ze spokojem: “Gniewu cesarza nie obawiam się, albowiem pojąć nie mogę, czym by mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, bo tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, bo tym sposobem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć; powiedz zatem cesarzowi, że się go nie obawiam”. Modest zdziwiony odparł: “Tak odważnie jeszcze nikt do mnie nie przemawiał”. Rzekł na to Bazyli: “W takim razie widocznie nie miałeś jeszcze do czynienia z biskupem katolickim”.

Cesarz Walens przybył potem sam do Cezarei, lecz spokój i wzniosła powaga arcybiskupa tak mu zaimponowały, że porzucił złe zamiary, z jakimi przyjechał. Arianie atoli podszczuwali go bez ustanku kłamstwem i oszczerstwem, dopóki nie uległ i skazał Bazylego na wygnanie. W chwili kiedy podpisywał wyrok, zachorował mu śmiertelnie syn. Cesarzowa twierdziła, że to kara Boska za wyrok przeciw Bazylemu, kazał więc przywołać biskupa do łoża syna. Bazyli rzekł: “Syn twój żyć będzie, jeśli go dasz ochrzcić w religii katolickiej”. Walens święcie przyrzekł tego dopełnić i jego syn zaraz wyzdrowiał, gdy jednak potem przyrzeczenia nie dotrzymał i syna dał ochrzcić biskupowi heretykowi, nowochrzczeniec umarł. Arianie, korzystając ze smutku cesarza, wmawiali weń, iż jedynym winowajcą śmierci jego syna jest Bazyli. Cesarz dał się obałamucić i wydał wyrok powtórny, skazujący Bazylego na wygnanie. Kiedy jednak miał ów wyrok podpisać, złamały mu się w ręku trzy pióra; zażądał czwartego, gdy wtem ręka strasznie mu drżeć poczęła. Poznał, iż w tej sprawie działa wyższa potęga, tedy pełen przestrachu przedarł pismo i pozostawił biskupa w spokoju. Bazyli, wycieńczony postami, pracą i cierpieniami, żył już niedługo. Umarł dnia 1 stycznia 379 roku, licząc zaledwie lat 50. Trumnę jego otaczało ze sto tysięcy ludzi wszelkich wyznań i narodowości, chrześcijan, żydów, pogan, a wszyscy wołali w wielkim żalu: “Ojciec nasz nie żyje!”

Cały świat chrześcijański w uznaniu jego zasług i czynów dał mu przydomek “Wielkiego”, a Kościół święty uczcił go za jego pisma nazwą “Doktora Kościoła świętego”.