Następnego dnia zgłosiłem się zatem do księdza arcybiskupa Eugeniusza Baziaka na ulicę Franciszkańską 3 i wręczyłem mu list od Ks. Prymasa. Pamiętam jak dziś, że Arcybiskup wziął mnie pod rękę i wyprowadził do poczekalni, gdzie siedzieli księża i powiedział: Hebamus papam. W świetle późniejszych zdarzeń można powiedzieć, że były to słowa prorocze.
Mówię do Ks. Arcybiskupa, że pragnę wrócić na Mazury do opuszczonej grupy przyjaciół płynących kajakami po Łynie. Odpowiedział „To już chyba nie wypada”.
Dosyć tym zmartwiony poszedłem do kościoła Franciszkanów i odprawiłem Drogę krzyżową przy stacjach malowanych przez Józefa Mehoffera. Chętnie tam chodziłem na Drogę krzyżową, bo te stacje są oryginalne, nowoczesne. Potem jeszcze raz wróciłem do arcybiskupa Baziaka ponawiając swoją prośbę. Powiedziałem „Proszę jednak pozwolić mi, abym mógł wrócić na Mazury”.
Tym razem odpowiedział: „Bardzo proszę, bardzo proszę. Ale proszę – powiedział z uśmiechem – wrócić na konsekrację”.
Zatem jeszcze tego wieczora wsiadłem znowu do pociągu w kierunku Olsztyna. Miałem przy sobie książkę Hemingwaya Stary człowiek i morze. Czytałem ją całą noc, jedynie na chwilę zapadając w drzemkę. Czułem się jakoś dziwnie…
Kiedy przyjechałem do Olsztyna, była już w nim moja grupa, która dobiła tam płynąc kajakami po rzece Łyna. „Admirał” wyszedł po mnie na stację i mówi mi: „I co, został Wujek biskupem?”.
A ja na to, że tak. A on: „Żeby mnie…, tak sobie w duchu myślałem i tego Wujkowi życzyłem”.
Istotnie nie tak dawno, kiedy obchodziłem dziesięciolecie kapłaństwa, on życzył mi tego. W dniu nominacji biskupiej miałem niespełna dwanaście lat kapłaństwa.
Jan Paweł II. „Wstańcie, chodźmy!”
Wydawnictwo św. Stanisława BM. Kraków 2004.