Oprócz lokalnych smakołyków był tam mały żywy piesek – część I

Prawdziwym przełomem w mojej pracy był Rok Jubileuszowy 2000. Wtedy na emeryturę przeszedł jeden z dotychczasowych głównych kierowców Jana Pawła II i tuż po tym mocą oficjalnego listu z Prefektury Domu Papieskiego, który do dziś przechowuję jako cenną pamiątkę w szufladzie pełnej rodzinnych dokumentów, zostałem powołany na jego miejsce.

Od tamtego czasu Pietro Cicchetti nie odstępował Jana Pawła II na krok. A papież nie dał mu o sobie zapomnieć, między innymi z powodu pewnego spontanicznego gestu…

Wszystko zaczęło się na spotkaniu (już drugim, po pamiętnym pierwszym z 1986 roku) Ojca Świętego z liderami innych religii świata w Asyżu. Był 24 stycznia 2002 roku. Wspólna ekumeniczna modlitwa o pokój na całym świecie zaledwie cztery miesiące po zamachach na World Trade Center, które wstrząsnęły światem, była szczególnie przejmująca. Jan Paweł II czuł potrzebę zwołania Pellegrinaggio di Pace – Pielgrzymki na rzecz Pokoju, która wobec całego świata miała być wyrazem jedności w różnorodności wyznań i sposobów myślenia. Ale dla papieskiego kierowcy ta podróż do włoskiego regionu Umbrii miała też – jak się zupełnie niespodziewanie okazało – wymiar bardzo osobisty.

– Ojciec Święty na to spotkanie z przedstawicielami innych religii w Asyżu wyjechał pociągiem ze stacji kolejowej za murami Watykanu. Ja wyruszyłem dzień wcześniej; przetransportowaliśmy papamobile i inne samochody potrzebne na miejscu i czekałem na papieża na dworcu Santa Maria degli Angeli. Kiedy Jan Paweł II z sekretarzami i całą świtą dotarli pociągiem na stację, ruszyliśmy samochodem w góry, do Asyżu. Po wielkiej modlitwie międzyreligijnej Ojciec Święty wszedł jeszcze do małego kościółka Świętego Franciszka, słynnej Porcjunkuli, znajdującej się dziś wewnątrz bazyliki Matki Bożej Anielskiej. Przed świątynią podarowano nam duże kosze ze specjałami z Umbrii. Jak się szybko okazało, oprócz lokalnych smakołyków był tam mały żywy piesek: biały, cały w łaty, wyglądał jak kłębek wełny. Ksiądz Stanisław Dziwisz polecił mi, żeby wszystkie kosze z darami zabrać na ciężarówkę, którą były przewożone z powrotem do Watykanu używane w Asyżu pojazdy.

Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”

Wydawnictwo Znak. Kraków 2020

Str: 236 – 238