youtube.com

Emocje nam wszystkim odejmowały głos   

Pamiętam dobrze jego ostatni powrót do ojczyzny w 2002 roku. Miałem zaszczyt mu w nim towarzyszyć. To nie była zwykła pielgrzymka. Papież był już bardzo schorowany. To było jego pożegnanie z krajem, z rodakami.

Byłem w eskorcie bezpośrednio przy jego samochodzie, kiedy przejeżdżaliśmy przez centrum Krakowa. Emocje nam wszystkim odejmowały głos. Zatrzymywaliśmy się na chwilę w każdym z miejsc, z którymi wiązały go szczególne wspomnienia. Zerkał na nie z nostalgią, to była dla niego okazja do refleksji nad minionym czasem, nad tym, co się w danym miejscu wydarzyło w przeszłości. Wszędzie były nieprzebrane tłumy ludzi. Na koniec pojechaliśmy jeszcze do Kalwarii Zebrzydowskiej, do klasztoru, który papież tak głęboko nosił w sercu. Stamtąd wyruszył helikopterem w stronę Wadowic, obleciał dookoła swoje rodzinne miasto, patrzył na nie z góry. Później wrócił do Krakowa i odlecieliśmy samolotem do Rzymu. Była to niezwykle przejmująca podróż. Również jego samego bardzo dotknęła i pozostawiła w nim z pewnością głęboki ślad.

I ja, będąc tuż obok, widziałem, jak ciężko było mu się rozstać z ojczyzną, jak trudny był dla niego moment pożegnania i samego odlotu. On za każdym razem wracał do Polski z nadzwyczajną radością. Planował już dużo wcześniej swoje w niej pobyty. To było dla niego jak ładowanie akumulatora. A tamtym razem wiedział, że to ostatni raz… Dlatego tak trudno było mu odjechać.

Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”

Wydawnictwo Znak . Kraków 2020

Str: 115 – 116