Samotnie stojący człowiek w bieli

– Latem 2004 roku byliśmy jeszcze w Dolinie Aosty, to był na pewno ostatni raz, na kilka miesięcy przed śmiercią Jana Pawła II. Na samą górę, do domu w którym mieszkaliśmy, wjechaliśmy samochodem. Papież był już bardzo słaby. Również autem wybieraliśmy się na małe wycieczki w głąb lasu. Towarzyszyła nam lokalna straż leśna. W pięknym miejscu widokowym rozkładaliśmy wygodny fotel, przenosiliśmy tam papieża z samochodu, by sobie siedział, modlił się, odpoczywał, delektował się górami.
Z Watykanu do Doliny Aosty dolecieliśmy specjalnym samolotem wojskowym, który dawały nam do dyspozycji Włoskie Siły Powietrzne, a na miejscu poruszaliśmy się naszymi autami specjalnie w tym celu zabranymi do luku. Helikoptera używaliśmy sporadycznie, tylko kilkakrotnie, i to głównie w latach dziewięćdziesiątych, kiedy Ojciec Święty był w lepszej formie. Wtedy czasami lataliśmy na lodowiec, on to kochał… Pamiętam taki widok: oślepiająca biel śniegu dookoła i samotnie stojący człowiek w bieli, w dużych białych butach na śnieg, patrzący w górę, ponad szczyty gór, ku niebu… My czekaliśmy ciut dalej, zostawiliśmy go w spokoju, na jego rozmowie w cztery oczy z Bogiem.

Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”
Wydawnictwo Znak. Kraków 2020