Foto © wikimedia.org

Oddychało się wakacyjną atmosferą

Przede wszystkim jednak zapamiętałem Jana Pawła II jako tytana pracy. Regularnie w okresie letnim jeździłem do Castel Gandolfo. Omawiałem z papieżem publikacje poszczególnych dokumentów, które pisał podczas wakacji. Drukowaliśmy trzy tomy zbiorów jego nauczania rocznie. Każdy po przeszło tysiąc stron! W różnych językach, oczywiście. Pamiętam też, jak dyskutowaliśmy nad szczegółami wydania Tryptyku Rzymskiego. Bardzo był z tym tekstem związany, nosił go w sercu. Przyjechałem w upalny dzień. Była poranna msza święta na górze w apartamencie w letniej rezydencji papieża. Po mszy zawołała mnie do kuchni siostra Tobiana, która przygotowywała właśnie śniadanie, i poczęstowała mnie kawą. Po chwili słyszę za plecami jego głęboki głos, zawsze figlarny w tonie: „Nie przesadzaj z tą kawą, bo ci zaszkodzi!”. I śmiech papieża, księdza Stanisława oraz całego towarzystwa. On darzył mnie wielką ojcowską miłością, a tam, w Castel Gandolfo, czuć było tę serdeczność może jeszcze wyraźniej niż w Watykanie. Oddychało się wakacyjną atmosferą. Nieraz przechadzałem się po ogrodach po południu, kiedy Ojciec Święty szedł na basen. Regularnie pływał, to zapewniało mu świetną formę fizyczną. Zawsze był w towarzystwie tego samego żandarma, Gianluki, który miał za zadanie asekurować go w wodzie. To były czasy!

Magdalena Wolińska-Riedi „Zdarzyło się w Watykanie”

Wydawnictwo Znak. Kraków 2020

Str: 84 – 85