Każdego ranka zaczyna pracę w bliskości głowy Kościoła

Ety Cicioni pod oknami papieża pracował każdego dnia, często do samego wieczora. Widywał go podczas uroczystości, na które ze względu na swoją pracę w dużej „rodzinie” Gwardii Szwajcarskiej” był zapraszany, na pasterce, podczas błogosławieństwa Urbi et Orbi w Niedzielę Wielkanocną, nieraz na audiencjach, czy wtedy, kiedy po skończonej pracy szedł po swój samochód zaparkowany na Dziedzińcu Belwederskim, a Ojciec Święty właśnie przejeżdżał w kierunku Bramy Świętej Anny, udając się na mszę lub nabożeństwo na terenie Rzymu. Papież nie był mu obcy, przeciwnie. Ety traktował go normalnie – jako jednego z mieszkańców maleńkiego państewka; przyzwyczaił się do tego, że każdego ranka zaczyna pracę w bliskości głowy Kościoła. Z drugiej strony, w codziennym życiu zawodowym koncentrował się na zwykłych obowiązkach, których miał mnóstwo, i nie zastanawiał się specjalnie nad wielkim wymiarem tego, co się wokół niego działo. A zanim zaczął swoją przygodę w pracowni krawieckiej watykańskiej armii, niespecjalnie nawet wiedział – jak sam przyznaje – że Watykan stanowi oddzielny byt państwowy, nie mówiąc już o tym, jak szczegółowo funkcjonuje.

Magdalena Wolińska-Riedi  „Zdarzyło się w Watykanie”

Wydawnictwo Znak . Kraków 2020

Str: 101 – 102