Franciszek zwrócił uwagę, że Jezus usłyszał jego krzyk i natychmiast się zatrzymał. To pokazuje, że Bóg zawsze wysłuchuje wołania ubogich, dostrzega w nim głos wiary, który nie boi się nalegać, pukać do Bożego serca. Ona jakby wywołuje cud uzdrowienia. Modlitwa Bartymeusza nie jest nieśmiała i konwencjonalna. On nazywa Pana „Synem Dawida”, czyli uznaje go za Mesjasza, za Króla przychodzącego na świat. Woła Go po imieniu, z ufnością: „Jezusie”.
Papież: niewidomy prosi Jezusa o wszystko
W swoim wołaniu o litość Bartymeusz nie używa wielu słów. Powierza się z ufnością miłości Boga, który może sprawić, aby jego życie rozkwitło na nowo. Ukazuje Panu swoją ślepotę i cierpienie wykraczające poza to, że zwyczajnie nie widzi. Jego serce było pełne zranień, zniweczonych marzeń, upokorzeń, błędów i wyrzutów sumienia. Ojciec Święty zaproponował, aby przyswoić sobie modlitwę Bartymeusza. I zadać sobie pytanie: czy nasza modlitwa jest odważna tak, jak jego, czy jest natarczywa, czy potrafi „pochwycić” Pana, który przechodzi obok? Czy nasza modlitwa jest „treściwa”, czy odsłania przed Nim serce, historię i różne strony życia?
Papież: zwracajmy się do Boga całym sercem