Życie Enzo Ferrari (1898-1988), twórcy legendarnej marki samochodów, mimo wielkiego sukcesu nie było usłane różami. Śmierć ukochanego syna Dino w wieku 24 lat wstrząsnęła twórcą i doprowadziła do rozpadu jego małżeństwa.
Enzo Ferrari urodził się w 1898 r i szybko musiał zostać głową rodziny, bo jego ojciec i starszy brat umarli podczas epidemii grypy. W wieku 10 lat oklaskiwał wygraną Felice Nazzaro na torze w Bolonii. Wtedy postanowił zostać kierowcą wyścigowym, ale droga do tego była długa i prowadziła przez pola I wojny światowej. Skaczącego czarnego konia, jako symbol szczęścia, używał włoski as przestworzy Francesco Baracca. To on podarował młodemu Enzo naszyjnik z wizerunkiem konia, sam miał namalowany taki symbol na swoim samolocie. Niestety niedługo potem Baracca zginął, zestrzelony przez austriacki samolot. W tym samym roku (1918), Enzo Ferrari sam zachorował na grypę i został odesłany do domu w wieku 20 lat.
Dalej wszystko potoczyło się szybko. Ferrari pracował w Turynie dla Fiata, potem współpracował z Alfą Romeo i był kierowcą wyścigowym. Gdy w 1932 r. urodził się Dino, Enzo obiecał żonie, że skończy z niebezpiecznymi wyścigami. W 1947 sprzedał rodzinny dom i otworzył fabrykę. Firma rozkręcała się błyskawicznie i odnosiła duże sukcesy. Ferrari poświęcał się tylko jej i ukochanemu synowi.
Dino (Alfredino) imię przejął po dziadku. Ukończył dobre szkoły w Bolonii, a następnie został wysłany do Szwajcarii, gdzie studiował inżynierię mechaniczną, zapowiadając się na bardzo zdolnego inżyniera. Z czasem jednak choroba Dino dawała o sobie coraz mocniej znać. Zdiagnozowano u niego dystrofię mięśniową Duchenne’a, chorobę polegającą na degeneracji mięśni. Kilka dni przed śmiercią Dino omawiał szczegóły techniczne silnika z inżynierem. Swojego dzieła nigdy nie zobaczył, zmarł w wieku 24 lat. To zdarzenie wstrząsnęło Enzo i jego żoną i w konsekwencji doprowadziło do rozpadu związku. Ferrari senior do końca życia pokazywał się już tylko w ciemnych okularach, a na cześć Dino nazwał serię samochodów wyścigowych, które wykorzystywały zaprojektowany przez niego silnik V6.
90-letni Enzo, odchodząc z tego świata, bardzo liczył na spotkanie z Janem Pawłem II. Okazja była ku temu znakomita, bo papież akurat wizytował diecezję modeńską i skorzystał z zaproszenia do Maranello – miasteczka Ferrari. Niestety, Enzo nie był już w stanie podnieść się z łóżka. Na szczęście udało im się porozmawiać telefonicznie.
Jego stosunki z Kościołem przez całe życie przypominały sinusoidę. Bliscy wspominają, że należał do osób poszukujących Boga, ale było w nim wiele sprzeczności. W czasie wojny sympatyzował z Mussolinim, jednak uratował przyjaciela Żyda. Długie lata, tworząc potęgę Ferrari, zmagał się z krytyką środowisk katolickich. Zmęczony wieloletnią walką o dobre imię Enzo zdecydowanie zbliżył się do Boga, gdy w 1981 r. dokonano zamachu na Jana Pawła II. Jak wspominają bliscy Ferrariego, kiedy papież walczył o życie, agnostyk, który nie chodził do kościoła, zaczął płakać i się modlić. Podczas pamiętnej wizyty Jana Pawła II w Maranello, Piero (drugi syn Ferrariego) obwiózł Papieża Polaka czerwonym kabrioletem supermarki po torze wyścigowym znajdującym się koło fabryki.
Opracował C.N. na podstawie tekstu Marcina Stus – Onet.pl