facebook.com

Nie zabieraliśmy czasu Ojcu Świętemu

– Wierni widzieli Jana Pawła II, gdy raz w roku spowiadał ludzi w Bazylice św. Piotra. Czy spowiadał tylko tego jednego dnia? Czy ktoś przychodził na przykład do Pałacu Apostolskiego i Papież go spowiadał?

– Zdarzało się tak, ale sporadycznie. Ktoś przyjeżdżał, na przykład bliska znajoma osoba z Krakowa i prosił, aby Papież ją wyspowiadał. Oczywiście to robił.

– Księża sekretarze też spowiadali się u Jana Pawła II?

– No nie, nie! Nie zabieraliśmy czasu Ojcu Świętemu. Domownicy korzystali z obecności spowiednika papieskiego.

– Czy zdarzało się coś nieoczekiwanego podczas spotkań z wiernymi?

– Oczywiście, ludzie różnie reagowali. Przede wszystkim okazywali wielki szacunek. Pamiętam, jak ktoś powiedział, że gdy idzie do Papieża, to musi się wyspowiadać. Chce być czysty, bez grzechu.

Kiedy stałem obok Ojca Świętego, nieraz widziałem jak wiele osób nie mogło wykrztusić słowa. Z emocji, ze wzruszenia. Raz do Watykanu przyjechał mój kolega ze szkoły podstawowej. Poważny profesor, wykładowca na uniwersytecie. Pojawił się z żoną i córką. Spytał, czy może zadać ważne dla niego pytanie Ojcu Świętemu. „Oczywiście” – odpowiedziałem. Następnego dnia był na Mszy świętej. Po jej zakończeniu podszedł z rodziną, uklęknął przed Papieżem i nic… Nie mógł wydobyć ani jednego słowa. Po południu pytam: „Janusz, dlaczego nic nie mówiłeś? Przecież tyle chciałeś powiedzieć Papieżowi”. A on na to, że był sparaliżowany i nie miał siły mówić.

Sekretarz dwóch papieży – rozmowa z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim.

Wydawnictwo Literackie.