facebook.com

To wszystko robiło się w sposób cichy, dyskretny

– Czy po rozpoczęciu pracy w Pałacu Apostolskim był Ksiądz czymś zaskoczony? Czy obserwując Jana Pawła II w codziennym życiu, zobaczył Ksiądz człowieka takiego, jakiego sobie wcześniej wyobrażał?

– Tym, co najbardziej mnie uderzyło, była samodzielność papieża. Wiedziałem, że mam być dyspozycyjny, więc wyobrażałem sobie, że oprócz pracy biurowej i towarzyszenia Ojcu Świętemu w różnych uroczystościach powinienem pomagać mu na co dzień. Tu otworzyć drzwi, tam zapalić światło. Szybko zorientowałem się, że Papież tego nie oczekuje. Nawet by mu to przeszkadzało i go denerwowało. Wszystko robił sam i nie oczekiwał, że będzie mu się tak usługiwało.

– Zapraszał do siebie, gdy o coś prosił?

– Gdy czegoś potrzebował, używał nieraz dzwonka. Staraliśmy się jednak przewidywać, co Papież zamierza, żeby mu pomóc. Na przykład nie mówił, że gdzieś wychodzi. A w ciągu dnia czynił to kilka razy. Szedł do kaplicy albo wyjeżdżał na taras Pałacu Apostolskiego znajdujący się na samej górze. Ksiądz Stanisław powiedział mi, żeby wtedy nie przeszkadzać, usunąć się w cień, bo Papież chce sam się pomodlić, pomedytować. Ale jak wyczuwaliśmy, że Jan Paweł II wybiera się na taras, to ja albo ksiądz Stanisław biegliśmy do windy. Staraliśmy się wyprzedzić Papieża i ściągnąć windę, która nieraz była wykorzystywana przez siostry do transportu różnych rzeczy. Sprawdzaliśmy, czy jest pusta, przytrzymywaliśmy, by Papież nie czekał. To wszystko robiło się w sposób cichy, dyskretny. Pomagał nam w tym układ pomieszczeń w Pałacu Apostolskim.

Za zgodą ks. abp Mieczysława Mokrzyckiego-„Sekretarz dwóch papieży – rozmowa z ks. abp. Mieczysławem Mokrzyckim”. Wydawnictwo Literackie.