Już pierwsze podróże jasno ukazały założenia tego pontyfikatu, który miał charakter misyjny.
Miał zmierzyć się ze światem komunistycznym, ale także ze społeczeństwem liberalnym, podjąć działania na rzecz ekumenizmu i dialogu między religiami. Tym, co zaskoczyło mnie, nawet bardziej niż Ojca Świętego, było powitanie na lotnisku w Ankarze. Takie nieme, całkiem formalne.
Ulice świeciły pustkami. Tak duża różnica w stosunku do wcześniejszych podróży. Może nie powinno to dziwić, jeśli się wie, że Turcja to kraj laicki, a jednocześnie prawie w stu procentach muzułmański. Tak czy inaczej chodziło o ważną podróż.
Papież mógł spotkać się z prawosławnym patriarchą Konstantynopola i nawiązać pierwszy kontakt z islamem. Powoli kształtowała się nie tylko strategia, lecz również głęboki i nowatorski sens pielgrzymek do „żywego sanktuarium ludu Bożego”, jak mawiał Jan Paweł II.
Podróże nabierały coraz bardziej systematycznego i instytucjonalnego charakteru i stawały się integralną częścią papieskiej posługi i nauczania.
Katolicyzm zyskiwał, ukazując swoją uniwersalność i sprzyjając rozwojowi ducha misyjnego. Zacieśniały się relacje Stolicy Apostolskiej z lokalnymi Kościołami, które wzmacniały się i coraz bardziej jednoczyły. Często po pielgrzymce Ojca Świętego notowano większą liczbę powołań kapłańskich (jak w przypadku Europy Wschodniej i Afryki) oraz nawróceń (w Korei Południowej, gdzie przecież dominuje buddyzm i konfucjanizm). Niekiedy towarzysząca temu wydarzeniu atmosfera duchowa angażowała cały naród i w pewnym sensie przemieniała jego oblicze.
Kard. Stanisław Dziwisz – „Świadectwo”