Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła

Karol Wojtyła podczas wszystkich uroczystości milenijnych stał zawsze u boku kardynała Wyszyńskiego. Trwał przy nim, choć na drugim planie: baczny, troskliwy, przyznający Prymasowi pierwszeństwo. Był to wymowny znak głębokiego szacunku, jakim metropolita krakowski darzył Prymasa i dowód, że nie istniał między nimi żaden spór, żaden podział. Władze pragnęły zasiać niezgodę pomiędzy tymi dwoma przedstawicielami polskiej hierarchii kościelnej, przeciwstawić ich sobie. Tym bardziej arcybiskup Wojtyła nie tylko pozostał absolutnie wierny Prymasowi, ale dokładał wszelkich starań, aby jasno i wyraźnie ukazać jedność w podążaniu tą samą drogą. Odwiedzał go w czasie wakacji, otwarcie wspierał w trudnych momentach, często się spotykali… Nie dostrzegały tego jedynie władze państwowe. A może, przekonane, że było wręcz odwrotnie, nie przyjmowały tego do wiadomości. Nie chciały tracić żywionej od dawna „nadziei”, że pewnego dnia następcą kardynała Wyszyńskiego, uznawanego z powodu nieustępliwej walki z komunizmem za najgroźniejszego wroga, zostanie arcybiskup Wojtyła, którego uważali za bardziej uległego i otwartego na dialog, oświeconego zwolennika postępu. Dowodem takich spekulacji był wybór Karola Wojtyły na arcybiskupa Krakowa. Wpływowy przedstawiciel partii komunistycznej Zenon Kliszko, publicznie przypisywał sobie zasługę wysunięcia jego kandydatury po tym, jak zostały odrzucone dwie inne listy osób proponowanych przez kardynała Wyszyńskiego, na których nie figurowało nazwisko Wojtyły. Można przypuszczać, że takie działanie Prymasa było celowe, aby nie zaprzepaścić szans osoby uważanej przez niego za najodpowiedniejszą na to stanowisko. Ten pomysł przeciwstawiania sobie dwóch najwybitniejszych przedstawicieli Kościoła polskiego powrócił po obchodach Milennium, w roku 1967, w momencie mianowania Karola Wojtyły Kardynałem.

Za zgodą ks. kardynała Stanisława Dziwisza – „Świadectwo”.

Wydawnictwo TBA komunikacja marketingowa. Warszawa 2007 r.