? facebook.com

Tradycja, którą Ojciec Święty pokochał

– Na stole było dwanaście potraw?
– Tak, zawsze. Siostry o to dbały. Był barszcz, uszka, karp. Były sałatki i oczywiście słodycze. To były zawsze piękne wieczory, wyjątkowe. Siedząc przy stole z Janem Pawłem II – nie tylko w Wigilię, choć wtedy jakoś szczególnie – czuło się obecność Chrystusa. Byli z nami zawsze przyjaciele Ojca Świętego z Krakowa. Ich obecność powodowała, że Papież był bardziej pogodny niż zwykle, częściej się uśmiechał. Bo czuł się bardziej swojsko, jeszcze bardziej rodzinnie.
– Pamięta Ksiądz Waszą ostatnią wspólną wigilię? Czy była jakaś inna niż poprzednie?
– Nie była inna. Była jak zwykle. Ojciec Święty czuł się jeszcze w miarę dobrze. Byli z nami zaproszeni goście. Śpiewaliśmy kolędy, było dwanaście potraw, a potem pasterka.
Bazylika Świętego Piotra pękała w szwach. Zawsze brakowało biletów. Tłumy na placu świętego Piotra patrzyły na telebim i słuchały coraz słabszego głosu coraz starszego Papieża. Jego sekretarze nie mogli się nadziwić, skąd w tym głosie było tyle siły. Jan Paweł II przygotowywał się do pasterki w prywatnej kaplicy. Modlił się, jak przed każdą mszą świętą. Umocniony Bogiem wychodził do tłumów i mówił o Chrystusie nowo narodzonym. Po pasterce symbolicznie kładł Dzieciątko w żłobie w szopce przy Bazylice Świętego Piotra. Dla wszystkich katolików, a dla Polaków zwłaszcza, są to święta bardzo sentymentalne. Zbawiciel przychodzi na świat, przynosi nadzieję i wielką radość. To religijne znaczenie. Ale jest jeszcze tradycja, którą Ojciec Święty pokochał. Choinka, szopka i śpiewanie kolęd. To wszystko napełniało go, jak nas wszystkich, wewnętrznym pokojem.
Za zgodą ks. abp. Mieczysława Mokrzyckiego – „Najbardziej lubił wtorki”
Wydawnictwo M, Kraków 2008 r.